Spacer letniskowymi ulicami mojego Konstancina to prawdziwa przyjemność. Krystaliczne sosnowe powietrze wypełnia płuca, wille stroją się w promienie złocistego słońca, prezentując spacerowiczom jak najlepsze swe oblicza z każdej z czterech stron. Zgodnie z wymogami – płoty są niskie i na mimowolne podglądanie kunsztu architektonicznego budowniczych przyzwalają, których to fantazja i rozmach niejednokrotnie zdumiewa. Ot choćby ta willa oddalona o pięćset metrów od mojej „Ukrainki” ukochanej, przy ulicy Sobieskiego umiejscowiona, nazwę „Zameczek” nie bez kozery nosząca. Bogato zdobione fasady, wysoka, dekoracyjna wieża, arkadowy podcień z kolumnami zaprasza gościnnie do wejścia. Przez otwarte okno niesie się muzyka. Wiem dobrze, kto pięknie fortepianowe nuty kreśli – wszak Zofia Müllerówna na Warszawskiej Szkole Muzycznej klasę profesora Raczkowskiego kończyła! Muzyczne talenty Zofii to jednak tylko przyczynek do jej znakomitych zdolności organizacyjnych. To one – wraz ze znajomością wszelkich zakątków naszej gromady – sprawiły, iż córka Gustawa Adolfa Müllera, właściciela Domu Techniczno-Handlowego w Warszawie została wybrana pierwszą sołtyską w Polsce, nowe porządki na terenie Konstancina wprowadzając. Doceniona za uporządkowanie administracji letniska na wzór zachodnich norm, głośno chwalona za wprowadzenie komisji sanitarnej – choć w spódnicy – sprawnym jest sołtysem, osobą cenioną i popularną wśród naszej lokalnej, konstancińskiej społeczności. Przypominam sobie wywiad z Zofią, który onegdaj w gazecie „Wieczór – Kurier Czerwony” zamieszczony był, a który z zainteresowaniem jako Konstancinianka czytałam. W numerze 138 z 1936 roku sam tytuł był znamienny: „Pierwsza kobieta – sołtys gospodaruje w Konstancinie”! Patrząc na drobną posturę Zofii, błękitne oczy, twarz o wdzięcznych rysach i uśmiech bardzo kobiecy – trudno umysłem pojąć jak udaje jej się tak sprawnie administracją Konstancina zarządzać. Widać nie wygląd świadczy o prawdziwym ducha harcie. Ta kobieta po trosze wszystkim parać się musi – być monterem i adwokatem, ogrodnikiem i buchalterem. Sprawiedliwość należy oddać, iż Konstancin nad wyraz zawiłą gospodarkę posiada. Sołtys nasz musi zarazem administrować majątkiem osady, składającym się z placów, z parku z kasynem, pasa kolejowego, stacji pomp, wieży ciśnień i długiej sieci wodociągowej. Trzeba utrzymać w czystości aż piętnaście kilometrów ulic, ściągać od paru setek posesji opłaty za wodę czy za elektryczność. Roboty starczyłoby dla wójta i paru sołtysów, a Zofia sprawnie stery zarządzania dzierży, wspomagana przez Radę Gromadzka, z szesnastu członków spośród miejscowych obywateli złożoną.
Zdradzić Wam jednakowoż muszę, iż choć chwali się Zofię za liczne osiągnięcia, szczególnie natury administracyjnej, odmówi ona w przyszłości wyboru na drugą kadencję sołtysowania. Miejsce sołtysa w spódnicy zajmie wówczas wybitny pisarz mieszkający w Konstancinie – Wacław Gąsiorowski.
Kontynuuję spacer, zostawiając za sobą dźwięki fortepianu z okna willi „Zameczek” dochodzące. Porzucam przecinające się pod kątem prostym aleje, obwiedzione żywopłotami, co miłe dla oka stanowią obramowanie trawników i niskopiennych rabat kwiatowych.. Piękny ten nasz Konstancin, dziękuję Zofio!
=====================
Zofia Müllerówna. Urodzona w roku 1896, zmarła w 1978 roku. Została pochowana na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie.
=====================
*Spotkanie tych dwóch Konstancinanek mogło nie mieć miejsca. Ale z pewnością byłoby ciekawe.
Opowieść jest częścią projektu „Konstancinianki Wszech Czasów” realizowanego przez Konstanciński Dom Kultury Hugonówka. W ramach projektu organizowana jest wystawa, przewidziane spotkania warsztatowe w szkołach oraz spektakl teatralny, którego autorami będzie konstancińska młodzież. Projekt realizowany w ramach grantu przyznanego przez Muzeum Historii Polski w programie „Patriotyzm jutra”.
#konstanciniankiwszechczasów #patriotyzmjutra #konstancinjeziorna #konstancinskidomkultury #muzeumhistoriipolski